Właśnie przeczytałam książkę T. Ferrissa 4 godzinny tydzień pracy. Autor zorganizował swoją pracę tak, że ograniczył czas przeznaczany na obowiązki do maksymalnego minimum. “Ta książka odmieni twoje życie” – brzmiało zachęcająco. Wyciągnęłam z niej kilka wartościowych rzeczy i właśnie nimi chcę się dzisiaj z wami podzielić.
Ten wpis miał się pojawić jeszcze w zeszłym tygodniu, jednak spędziłam go na podróży w rodzinne strony, więc byłam raczej bardziej offline. Przez tamten czas przeczytałam książkę, o której słyszałam wiele dobrego. W tylu miejscach “4 godzinny tydzień pracy” jest tak zachwalana i polecana wręcz jako lektura obowiązkowa, że nie mogłam jej w końcu nie kupić.
4 godzinny tydzień pracy – nie bądź płatnym niewolnikiem od 9-17
Sam autor – Timothy Ferriss – jest osobą niezwykle barwną i intrygującą, o czym można się przekonać, czytając już pierwsze strony książki. Autor pracował po 15 godzin dziennie przez 7 dni w tygodniu. Wstawał przed świtem, by dzwonić do klientów z Wielkiej Brytanii potem USA. Do późnych godzin nocnych obsługiwał klientów z Japonii i Nowej Zelandii. W końcu zaczął analizować swoją pracę pod kątem wydajności. Sięgnął po metodę Pareto i szukał, które 20% źródeł przynosi upragnione rezultaty. W ciągu kilku dni podjął decyzję o zakończeniu kontaktów z 95% swoich klientów i całkowicie zrezygnował ze współpracy z kolejnymi 2%. Jego analiza była szokująca: spośród 120 klientów hurtowych zaledwie pięciu przynosiło mu 95% dochodu. Doszedł do wniosku, że tracił 98% swojego czasu pracy na uganianie się za dziesiątkami klientów, gdzie tylko 5 dawało mu prawdziwy zysk.
O zastosowaniu metody Pareto pisałam kiedyś o tym tutaj: zarzadzanie-czasem.
“Na próżno robić więcej, jeśli można osiągnąć to samo, robiąc mniej” W. Ockhlam
Książka w wielu kwestiach daje rozwiązania dobre, ale niektóre ciężko zastosować w polskich realiach. Mimo to uważam, że naprawdę warto zapoznać się z tą lekturą, by wyciągnąć kwintesencję z hasła książki: “Nie bądź płatnym niewolnikiem od 9.00 do 17.00”.
“Ta książka to kompas do nowego świata. Nie czekaj, aż cię awansują i dadzą ci podwyżkę. Jeśli chcesz się uwolnić od wyścigu szczurów, podróżować po świecie, zarabiać wielokrotnie więcej bez wypruwania sobie żył lub po prostu korzystać z życia przy mniejszym obciążeniu pracą, to przeczytaj tę książkę i zacznij działać”
Same przyznacie, że ten cytat z książki brzmi trochę jak górnolotne obietnice amerykańskich mówców motywacyjnych 🙂 Jednak jak to mówią – “w każdym szaleństwie jest metoda”, a u Ferrissa znajdziecie ich nawet kilka.
4 godzinny tydzień pracy – DEAL – Bogaci w zupełnie nowy sposób
“Zastosowanie poszczególnych kroków i strategii może przynieść zupełnie nieprawdopodobne rezultaty – bez względu na to, czy jesteś pracownikiem, czy przedsiębiorcą.”
D– jak definicja – krok 1. Ludzie NR, czyli bogaci w zupełnie nowy sposób, to według książki ci, którzy porzucają dalekosiężne plany i stwarzają sobie luksusowy styl życia w teraźniejszości, dzięki dobrej umiejętności wykorzystania dwóch zasobów – czasu i mobilności.
“Jeśli wykonuje się mniej mało znaczącej pracy, można skoncentrować się na rzeczach mających dla nas osobiście większe znaczenie – i to nie jest lenistwo. Większości ludzi trudno to zaakceptować, ponieważ nasza kultura skłania się ku nagradzaniu osobistych poświęceń, a nie osobistej produktywności.”
E– jak eliminacja – krok 2. Wyeliminowanie z życia rzeczy i czynności mało ważnych. Autor proponuje też zastosowanie niskoinformacyjnej diety i pozbycie się pożeraczy czasu. To właśnie tutaj Ferriss sięga do metod Pareto i efektywnego wykorzystywania czasu. Robienie rzeczy nieważnych powoduje bowiem to, że nie robimy rzeczy, na których nam naprawdę zależy. W tym kroku uwalniany jest czas, który jest składnikiem luksusowego stylu życia.
“Od tej chwili zapamiętaj sobie na zawsze, że to, co robisz, jest nieskończenie ważniejsze od tego, jak to robisz. Wydajność jest ważna, ale bezużyteczna, jeśli nie odnosi się do właściwych rzeczy.”
A – jak automatyzacja – krok 3. To część, która mi się najbardziej spodobała. Trzeba przyznać, że autor doszedł do perfekcji z zakresu delegowania zadań, outsourcingu i wszelkich działań, które wpływają na to, że zarabia on przez 24 godziny na dobę, jednocześnie poświęcając się pracy zaledwie kilka godzin w tygodniu. I faktycznie, jeśli się temu bliżej przyjrzeć, to mnóstwo rzeczy można tak zautomatyzować, by nie tracić później na nie swojego czasu, a jednocześnie zarabiać pieniądze.
L – jak liberalizacja – krok 4. Uwolnienie przez mobilność, czyli miniemerytura. W ten sposób na zawsze zrywamy więzy, które przykuwają nas do jednego miejsca. Przejście na pracę zdalną i możliwość wykonywania swoich obowiązków z każdego dostępnego miejsca świata bez ryzyka utraty dochodu jest marzeniem wielu osób. Po co czekać do emerytury z wielkimi marzeniami, skoro można zjeść ciastko i mieć ciastko? W ostatnim rozdziale jest pokazane, jak zarabiając zdalnie w jednym kraju, a żyjąc i wydając pieniądze w drugim kraju (znacznie tańszym pod kątem kosztów), można łatwo się postarać o względnie luksusowe życie.
“Prawdziwa wolność to znacznie więcej niż tylko posiadanie wystarczającego dochodu i czasu na to, czego się chce. To całkiem możliwe – raczej jest to reguła niż wyjątek – że ktoś ma czas i pieniądze, a mimo to wciąż tkwi w szponach wyścigu szczurów. Nie możemy uwolnić się od stresu wynikającego z pogoni za szybkością i wielkością, obsesjami naszej kultury, dopóki nie uwolnimy się od materialnych uzależnień, nieustannego pośpiechu i skłonności do porównań, która zmusza nas do tego wszystkiego.”
Co sądzisz o takim podejściu do życia i pracy? Czy coroczna – kilkumiesięczna miniemerytura z możliwością wyjazdu praktycznie w dowolne miejsce i wykonywaniem pracy przez kilka godzin tygodniowo na odległość – może być dobrym pomysłem?
Dodaj swój komentarz, będzie mi bardzo miło!
Polub, jeżeli Ci się spodobało. Udostępnij dalej, to daje mi motywację i na pewno będę Ci za to bardzo wdzięczna 🙂
Zapraszam Cię na mojego Facebooka – tutaj
Na mój profil na Instagramie, gdzie wrzucam zdjęcia bardziej od kuchni – tutaj
oraz blogowego newslettera, do którego dokładam gratis – tutaj
Pozdrawiam gorąco!
Diana
22 komentarze
Ciekawa sprawa, chociaż może się to tyczyć tak na prawdę niewielu zawodów. Jako architekt jestem skazana na ślęczenia nad projektami i nic mi w tym ni pomoże… bo pracując po 4 godziny tygodniowo skończyłabym za 3 lata:D Ale podejście ciekawe
Chętnie sięgnę po tę książkę, czuję, że mogłaby mnie zainteresować, ciekawa jestem tego podejścia, nie wiem czy w moim zawodzie by się sprawdził, ale przynajmniej dowiem się, dlaczego pewne rzeczy nie zawsze szły po mojej biznesowej myśli. 🙂
Tak się zastanawiam, czy ten 4-godzinny tydzień pracy nie jest w największej mierze oparty na wielu pomocnikach/pracownikach ;). Uważam, że można wypracować sobie bardzo efektywne mechanizmy, jednak w pewnych branżach nie da się aż tak skrócić czasu i zarabiać tyle samo. Dajmy na to w usługach typu fryzjerstwo. Ale myślę, że każdy z nas powinien dążyć do takiego stylu życia, by czuć, że nic nam nie przechodzi koło nosa.
Ten mechanizm, jak to Konga napisałaś, jest oparty na efektywnym wykorzystaniu czasu i oczywiście delegacji zadań, czyli zlecenia na zewnątrz wszystkiego co jest zbędne oraz automatyzacji wielu procesów 🙂
Ja widzę, że u nas w pracy osiągamy takie same efekty niezależnie od tego czy rozwlekamy pracę w 7 dni, czy sprężamy się i robimy wszystko w 3
Niestety jeszcze stosunkowo niewielu pracodawców chyba jest przekonana do rozliczania za efekty, bo mają wpojony etatowy przydział pracy…
Ciekawe… w Seattle niektóre firmy już stosują w praktyce wprowadzając 4-dniowy tydzień pracy. W taki sposób pracujesz mniej niż 40 h tygodniowo. Mówi się, że podnosi to produktywność pracowników… z drugiej strony jeśli płacą ci od godziny, sama rozumiesz 😉
Często jest tak, że jak mamy nieograniczoną ilość czasu, to rozwlekamy nasze zadania. Gdy termin jest krótki, a czasu mało, nagle okazuje się, że potrafimy wiele rzeczy zrobić dużo szybciej i działamy w sposób bardziej zorganizowany 🙂
Mam tę książkę na półce już od dłuższego czasu, ale jakoś nie mogłam się za nią zabrać. Chyba dlatego, że mam wrażenie, że jest ona napisana właśnie pod amerykański rynek pracy. Po Twojej recenzji stwierdzam jednak, że chyba zawiera wiele przydatnych sposobów, które można zastosować i u nas. Biorę się za czytanie! 😉
Agato – na pewno jest napisana pod amerykański rynek, nie da się ukryć. Zawiera jednak wiele uniwersalnych rozwiązań i na pewno każdy może z niej wyciągnąć choć trochę dla siebie 🙂
Taka praca po 4 godziny to byłby ideał. Ale nie ma się co oszukiwać, w naszych realiach ludzie pracują po 8, a nawet po 12 godzin i potem budzą się na starość i myślą, jak to życie im minęło, że tyle stracili czasu, mało mieli go dla siebie i rodziny… Przykre to.
Przykre, jeśli nie żyje się tak jak się chce i na starość nie można sobie powiedzieć – “Nie żałuję niczego …a w każdym razie wiem, że żyłam pełnią życia”
Potrzeba sporo pracy, kontaktów i doświadczeń do tego stylu. Ale eliminacja zbędnych czynności powinna być przedmiotem obowiązkowym w szkołach – poważnie. Autor powołuje się na procenty czasu życia jakie zmarnotrawił – niestety ale ich “zmarnowanie” zbudowało kapitał wiedzy i środków aby mógł wprowadzić powyższą ideę w życie. Przede mną jeszcze sporo pracy. Pozdrawiam.
To prawda, że bez poświęcenia czasu na to “marnotrawstwo”, pewnie nawet nie mógłby znaleźć się później w takim miejscu. Jest to jednak jakaś idea i ciekawy pomysł, do którego można próbować dążyć 🙂
W przypadku własnej działalności może się tak da (choć najczęściej ludzie właśnie pracują więcej niż te przysłowiowe 8 h dziennie), ale pracując w firmie, gdzie są ustalone godziny pracy może być ciężko. Jednak jeśli się szef na pracę zdalną to jak najbardziej jest to możliwe 😛
W książce jest właśnie pokazane dokładnie – jak krok po kroku tego dokonać – jak przekonać szefa. Niestety w wielu zawodach nie jest to faktycznie możliwe.
Zawsze można pomarzyć, albo … ustawić sobie taki cel i do niego dążyć. Pareto to bardzo uniwersalna zasada, sprawdza się jak widać w wielu zupełnie różnych dziedzinach.
Mnie się osobiście podoba pomysł, o zarabianiu w jednym kraju, a wydawaniu, życiu, w innym tańszym. Podziwiam, że umiałaś wyjechać “z domu”, ja chyba tak bym jednak nie umiała .
Z takim pomysłem spotkałam się już kilka lat temu u Cejrowskiego 🙂 Dochody z Polski, a życie w Meksyku. Kwestia właśnie tego, czy chce się mieszkać (choć część czasu w roku) gdzieś indziej…
Warto przeczytać, choćby po to, aby zobaczyć możliwości, jakie niesie delegowanie zadań i odpowiednia organizacja czasu 🙂
Dokładnie tak zrobił autor tej książki 🙂 Ostro pracował na początku, by dojść do określonej pozycji i dopiero zlecić resztę managerom, asystentom i jeszcze innym wykonawcom.
Ciekawy artykuł i jeszcze ciekawsze podejście do biznesu. Nie będę przytaczać tu zasady Pareto ale faktem jest, że tylko niewielka część klientów przynosi nam duże zarobki. Pozostałą musimy, albo nie jak wynika z prezentowanego podejścia, obsługiwać. Jednak nie każda firma możne sobie pozwolić na takie działania. Ja dopiero zaczynam tworzyć swoją firmę i nie mogę sobie pozwolić na takie postępowanie. Każdy klient jest ważny.
Ale może za klika lat? Kto wie 🙂
Na pewno na początku prowadzenia własnej firmy nie jest to możliwe, bo jednak trzeba mieć już sporą pozycję na rynku, by w ogóle dało się określić, które te powiedzmy 20% klientów przynosi największy zysk.