Sama nie wiesz, czym się kierowałaś podczas zakupów? Niejednokrotnie dajesz się pewnie złapać na sztuczki marketingowe. Chcesz być świadomą konsumentką, a jednak znowu kupiłaś coś, co nie jest Ci tak naprawdę potrzebne. Da się zniwelować do minimum możliwość wpadnięcia w pułapki sprzedażowe. Sprawdź, na co uważać, gdy idziesz na zakupy.
Kierując się wyprzedażami czy promocjami, czasami można sporo zaoszczędzić. Gdy wybieramy się na polowanie, włącza się nam instynkt łowcy. W takiej euforii zdobywania, łatwo stracić głowę. Nasz mózg jest bombardowany super ofertami z każdej strony. Wtedy łatwo wpaść w pułapki sprzedażowe. "No przecież to była taaaka okazja", "na pewno mi się to kiedyś przyda", "dobrze, że teraz to udało mi się kupić, bo jakbym tego potrzebowała, to przecież nie znalazłabym w takiej dooobrej cenie ". Znasz to? Na tym to polega – sama zaczęłaś wierzyć w cudowność oferty i teraz Twój mózg szuka racjonalnej wymówki, na poparcie tej tezy.
Jesteś pewna, że to była taka niepowtarzalna okazja? Jesteś pewna, że jest Ci to teraz potrzebne? Kupiłaś coś, co może się kiedyś przyda? Może przyda się raz, a może nigdy? Sztaby marketingowców na całym świecie, codziennie pracują nad tym, byśmy właśnie tak myślały. Bo mózg to taki twór, który można łatwo oszukać. A kiedy sobie to uświadomi, zacznie szukać tysiąca powodów, by się usprawiedliwić 😉
Powszechne sztuczki marketingowe kontra świadoma konsumentka
- Zestawienie obok siebie drogiego produktu z tańszym – Ma za zadanie wywołać w nas poczucie, że tańszy produkt, jest wybitnie tani. Sprzedawcy niejednokrotnie drogie produkty lokują w ten sposób. Nie po to, by je sprzedać, ale by te tańsze wabiły "dobrą ceną".
Idziesz po torebkę do sklepu. Twój budżet to powiedzmy 100 zł. W sklepie widzisz torebki po 200 – 300 zł a ta, która Ci się podoba, kosztuje 150 zł. Cieszysz się, że przecież jest najtańsza ze wszystkich! To co, że nie zmieścisz się w budżecie. Czujesz radość z zakupu, bo to taaaka okazja.
Opcja świadomej konsumentki – nie kupuję żadnej torebki lub szukam w innym sklepie, gdzie cena nie przekroczy 100 zł.
- Małe/duże – niewielka różnica w cenie – Gdy masz do wyboru dwa podobne produkty, który jeden jest trochę większy i kosztuje niewiele więcej.
No, po co masz brać zestaw niepowiększony, skoro za złotówkę masz dodatkowe frytki, a za kolejne 1,50 dużą colę. Nie szkodzi, że tego nie zjesz i nie wypijesz, ale przecież niewiele dopłacasz. Może jednak zjesz ?
Opcja świadomej konsumentki – teraz jestem głodna, więc myślę, że zjadłabym konia z kopytami. Jednak wiem, że bez sensu dopłacać, bo nic nie zyskam. Zarobi sprzedawca, bo dla niego kilka frytek więcej to znikomy koszt.
- Kończąca się promocja – Sprzedawcy w ten sposób wpływają na szybkie podjęcie decyzji i dokonanie zakupu.
Widzisz na stronie linii lotniczych – zostały tylko trzy bilety w tej cenie. Wołasz męża, krzyczysz – kupujemy szybko te bilety na te Kanary, bo potem nie będzie!
Opcja świadomej konsumentki – spokojnie, oni zawsze tak piszą, sprawdzę jutro. Osobiście miałam taki przypadek, że sprzedały się "tylko te trzy bilety w tej cenie" i następnego dnia pojawiły się kolejne…za jeszcze mniej.
- Brak cen przy produktach lub pomieszane etykiety – Sprzedawcy w ten sposób liczą na to, że nie zauważysz różnicy w cenie lub głupio Ci będzie się odezwać już przy samej kasie.
Córce w sklepie bardzo podoba się jakaś lalka. To mój niedawny przypadek 😉 Nie kupuję jej mnóstwa zabawek, więc jestem skłonna się tym razem zgodzić, jeżeli cena będzie adekwatna. Sprawdzam na etykiecie – koszt 6 euro. Biorę. Przy kasie sprzedawca mnie informuje o cenie 16 euro! Nie chcę kupić, dziecko w ryk. Biorę lalkę i zła wracam do domu. Do tego sklepu zapewne nie chcę już wrócić.
Opcja świadomej konsumentki – sprawdzam dokładnie cenę (na czytniku, czy u sprzedawcy), zanim ostatecznie zgodzę się do córki na zakup.
- Wielkie opakowania – Mają na celu podświadome wmówienie nam, że zawartość jest większa niż w rzeczywistości. Wcale nie zawsze, to co większe, jest bardziej opłacalne.
Wybierasz większe optycznie opakowanie płatków do mleka, po to, by po ich otwarciu zauważyć, że prawdziwa zawartość produktu to niewiele ponad połowa pudła.
Opcja świadomej konsumentki – sprawdzam faktyczną wagową zawartość produktu i porównuję z innymi produktami. Do tego porównuję cenę za kilogram zamieszoną na wszystkich etykietach w tym przypadku płatków śniadaniowych.
- Idealne oświetlenie w sklepie i przymierzalni – Światło w sklepach jest tak projektowane, by produkty i towary wywierały na nas dobre wrażenie. Warzywa, owoce, wędliny – w sklepie sprawiają wrażenie bardzo świeżych i pięknych okazów. Tak samo ubrania – mają się prezentować idealnie.
Przymierzasz nową sukienkę w sklepie. Wyglądasz w niej oszałamiająco, szczupło i po prostu pięknie. Nie wiesz czemu, po powrocie do domu już nie widzisz tego efektu.
Opcja świadomej konsumentki – przed zakupem w kasie pytasz, ile masz dni na ewentualny zwrot sukienki, jeżeli w domu się okaże, że przy braku specjalnego światła, efekt przestanie być tak szałowy.
Jeżeli chcesz poznać wszystkie sztuczki marketingowe, to zajrzyj do mojego wcześniejszego wpisu ruszamy-na-wyprzedaze, w którym też poznasz swoje prawa konsumenckie, z których możesz skorzystać kupując towary z promocji czy wyprzedaży
Pułapka niekupowania – Coraz częściej mając świadomość czyhających na mnie pokus, sztuczek marketingowych i chwytów sprzedażowych, wybieram brak shoppingu lub zakupy w internecie. Do sklepu wpadam z listą zakupów, więc rzadko coś mi się zdarza wziąć dodatkowo. Natomiast gdy już wybieram się na typowy shopping, okazuje się, że niewiele na nim kupuję. "Bo to mi w sumie niepotrzebne", "z tego pewnie nie będę korzystać", "to pewnie będzie leżeć odłogiem", "a to uda się pewnie kupić taniej"…Gdzie się podziała moja radość z zakupów ?? Echhh ta świadoma konsumpcja 😉
A u Ciebie jak wyglądają zakupy? Lubisz je robić, czy też raczej się pilnujesz i dokonujesz świadomych wyborów?
Dodaj swój komentarz, będzie mi bardzo miło!
Polub, jeżeli Ci się spodobało. Udostępnij dalej, to daje mi motywację 🙂
Zapraszam Cię na mojego Facebooka – tutaj
Na mój profil na Instagramie, gdzie wrzucam zdjęcia bardziej od kuchni – tutaj
oraz blogowego newslettera, do którego dokładam gratis 🙂 – tutaj
Pozdrawiam gorąco!
Diana
20 komentarzy
Ja ostatnio nie dałam się nabrać na pomniejszenie ceny… koszt rzeczy, którą wzięłam był 20 zł droższy niż wynikało to z etykiety… to nic że zablokowałam kasę na dobry kwadrans. To wyjątkowo podła sztuczka, a stosowanie jej w stosunku do produktów dziecięcych jest naprawdę wredne!
Wiele rzeczy kupuję przez internet, ale… z całą pewnością gdzieś tam się nabieram 🙂
No to tak jak u mnie było z przykładową lalką, którą w końcu musiałam kupić, nie chcąc dziecka do rozpaczy doprowadzać. „Powiedziałaś mamo, że ją kupimy ( w drodze do kasy już miała wymyślone imię ;)) I bądź mądry i wytłumacz to teraz czterolatce, że cena z 6 euro zrobiła się 16 …. Trzeba być mega czujnym zawczasu 🙂
Niby są takie oczywiste i zdajemy sobie sprawę z tych wszystkich sztuczek a i tak cześć z nas daje się nabrać 🙂
Z tym „szałowym światłem” to już jest całkiem poważna sprawa. Pewnego razu z mamą kupiłyśmy jedną z wędlin, która prezentowała się znakomicie, a po powrocie do domu okazała się nieco sina, śliska… Fu! A co najgorsze – przyszłyśmy w porze dnia, w której dostarczano mięso. Tragedia! Od tego czasu staramy się unikać takich pułapek. 🙂
Też tak się nacięłam kilka razy z jedzeniem, szczególnie z owocami 🙂 Tego chyba nie da się wyeliminować całkiem…W sklepie piękne, a w domu już nie :/
Myślę, że to wszystko jest kwestią priorytetów. Sama również ponad rok pracowałam jako sprzedawca. I powiem Ci, że większość klientek, które kupowały „kompulsywnie” to starsze Panie, które w taki sposób sobie odbijają nudne życie lub poczucie niskiej wartości. Kiedyś nawet jedna mi się z tego zwierzyła. Myślę, że to bardzo smutne i naprawdę współczuję takim osobom, które poczują się wartościowe wtedy gdy kupią sobie coś „wartościowego”. I jakże ogromnym trickiem jest współczesna popkultura materializmu, te wszystkie must-have i miliardy blogerek, które reklamują coś co za miesiąc będzie już nie modne. Warto również wspomnieć o merchendisingu. Dla osób, które wolą prosty, minimalistyczny styl życia to jednak tylko puste słowa.
Też mi się wydaje to bardzo smutne 🙁 Kupując „coś”, nie kupujemy prawdziwego szczęścia. Dlatego ja wolę kupować emocje zamiast przedmiotów 😉
Dzieki za tę listę. 🙂
Te sztuczki są tak banalne, a jednak zawsze się na nie nabieramy… 😉
Jak widać sprawdza się tu powiedzenie, że najprostsze rozwiązania, są najlepsze 😉
to fakt!
generalnie jako osoba pracująca w handlu od 10 lat – od stanowiska sprzedawcy do kierownika wysokiego szczebla masz rację chyba we wszystkich poruszonych przykładach naciągania (większości bo końca już nie doczytałem). Niestety, muszę stwierdzić, że kierujesz swoją wiedzę do kobiet „straconych”. Zbyt głupich, żeby zapanować nad „instynktami” jakie aktywują się w takich momentach. Mówię głupich, ponieważ nawet przeciętny człowiek nie oddaje moczu zawsze tam, gdzie ma do tego okazje jak mu się chce.
Jako osoba pracująca od 10 lat w handlu, powinieneś wiedzieć, jak kształtuje się poziom konsumpcji na świecie w skali kilkunastu ostatnich lat, za który odpowiedzialni są także mężczyźni. Nie zgodzę się z Tobą, że konsumenci bombardowani na każdym kroku terabajtami wiedzy dziennie i pokusami kierowanymi ze strony świata marketingowców i sprzedawców, są ludźmi „straconymi” bo ulegają sprzedażowym trikom. Sztuczkom, na które pracują całe sztaby ludzi. Wolę nazwę „nieświadomi”. A to coś zupełnie innego. Tak wygląda rozwój osobisty, który ma prowadzić do świadomego konsumpcjonizmu.
Niestety te sztuczki działają, zwłaszcza, jeśli się spieszymy i nie dajemy sobie czasu na zastanowienie. Ja staram się wybierać mądrze i robić świadome zakupy, daję sobie czas na przeczytanie etykiet, porównanie wag i cen, jednak też czasem daję się nabrać albo ulegam emocjom i biorę coś, czego tak naprawdę nie potrzebuję.
No niestety zawsze jest jakiś moment, gdy się ulega….Chyba, że dla kontrastu wpadnie się w ostatnią pułapkę 😉
Oj z zakupami to jest… albo pięknie albo strasznie :). Jak szukam czegoś konkretnego to nie wiedzieć czemu znaleźć nie mogę (drugi rok kupuję mała czarną…).
Do zwykłych zakupów nauczyłam się podchodzić nie emocjonalnie (na ile to możliwe oczywiście). Zakupy robię po woli, patrzę, liczę, porównuję cenę za kilogram.
Choć ostatnio mnie zamurowało… buraki w luksusowym Piotrze i Pawle prawie o 100% tańsze niż w dyskontowym Lidlu…. Wszystkich pułapek się nie uda nam ominąć, ale choć miejmy świadomość, że w nie wpadamy.
Raczej się nie uniknie wszystkich, masz rację Ula – nie ma szans. A z tym kupowaniem czegoś konkretnie, to też czasem tak mam. W końcu wtedy nie kupuję nic, skoro nie ma tego, czego potrzebuję 😀
a moja zona kupuje jak najęta.
Polecam żonie podrzucić artykuł 😉