Wydaje tyle, ile zarabia. Nie oszczędza. Pod koniec miesiąca zawsze zaczyna brakować jej do wypłaty. Wystarczyłby jeden, mały i nieprzewidziany wydatek, by leżała. Jak to mówią – leżałaby i kwiczała z tej niemocy. Nie prowadzi domowego budżetu, niespecjalnie umie ciąć wydatki. Nie odkłada zatem, no bo „z czego tu oszczędzać”. Gdy będzie potrzeba, weźmie kredyt na dziurę w domowym budżecie. To nasza Agnieszka i jej codzienność. Rzeczywistość, z którą do czynienia ma wiele Polek.
Kredyt na dziurę w domowym budżecie?
A to święta, a to wiosna, więc trzeba nowe ubrania kupić, a to wakacje. Powodów setki, dla których Agnieszka tłumaczy sobie napięte wydatki. W razie czego, po świętach skorzysta z debetu. Na wakacje weźmie pożyczkę. Po wakacjach też pewnie zabraknie, ale zawsze można jeszcze w ruch puścić kredytówkę…I wiesz co? Tak można przez całe życie funkcjonować. I tylko jedno jest pewne w takiej sytuacji – nasza Agnieszka nigdy nie będzie zamożna. Ona nigdy nie będzie mieć pieniędzy. Bo będzie pracować ciągle na banki, albo co gorsze – na komorników.
Wybacz mi ten ton, ale naprawdę czasami nie mogę się nadziwić. Ciągle słyszę o ludziach w tarapatach finansowych. Kredyty bez umiaru, chwilówki pod zastaw nieruchomości. O pożyczkach z niewiadomego źródła na kilkanaście tysięcy, przez które ludzie tracą dorobek życia i dach nad głową. Możesz zawsze powiedzieć – „sami sobie winni”, „czy to legalne?”,”mogli nie pożyczać”. I pewnie masz racje.
Dlaczego dziura w budżecie?
Zupełnie poważnie – większość ludzi żyje na kredyt. Tak jak nasza Agnieszka. Dla niej konsumpcja jest fajna. Marketing ją ogłupia, ale to nic. Ona chce coraz więcej i szybciej. Nie ma pieniędzy, ale musi wystawne święta urządzić. No przecież tak fajnie jest gonić króliczka w doborowym towarzystwie. Zostanie zbyt duży rachunek, ale to tylko cyferki. Tylko pieniądze…One szczęścia nie dają. I na wakacje lubi jeździć niczego sobie. Pożycza, bo inaczej się nie da. Do tego drży, jak osika każdego dnia, przed utratą pracy. Przecież bez pracy nie przeżyje nawet miesiąca. Nie ma przecież ratunku. Nie ma więc takiej opcji. Nic złego nie może się (po prostu) wydarzyć. Nie jej i nie teraz….
Rozumiesz ten stan?
Niby proste. Za dużo wydaje, więc nie ma pieniędzy. Choć myśli, że pieniądze szczęścia nie dają, tak naprawdę jest ich niewolnikiem. Nie stać ją na życie, jakie prowadzi. Dlatego wydaje pieniądze, których fizycznie nie ma. „Marzenia trzeba spełniać? Czyż nie?” Zapyta. I co jej powiesz? Przecież widzisz jak spada coraz niżej. Tak ludzie dochodzą do dna. By się ratować w desperacji nieraz są skłonni na najgorszą deskę ratunku. Czasami wykorzystują to wspaniali „inwestorzy od pożyczek” (tak siebie zwą), którzy nie mają jednak żadnych skrupułów. Wykorzystują takich finansowych niewolników, bo przecież oni tylko zarabiają na życie…Współczesny niewolnik. Bo jak inaczej nazwać osobę, która nie decyduje o swoich finansach, o tym gdzie mają iść jej pieniądze? Która nie myśli jak rządzić dobrze kasą, tylko myśli „gdzie one się podziały? Jakoś się same rozchodzą te moje pieniądze.”
Nie rób tego. Nie zatykaj dziury kruchym lodem.
Banki chętnie przychodzą z odsieczą. Dopóki oczywiście nie jesteś dłużnikiem. Do wyboru Agnieszka ma zazwyczaj: linię kredytową, kartę kredytową i pożyczkę. To typowe produkty z przeznaczeniem na cele konsumpcyjne, czyli na „bieżące potrzeby”.
- Linia kredytowa – to tzw. debet lub odnawialny limit w koncie. Płaci zazwyczaj prowizję za przyznanie. Potem tylko zostaje cieszyć się „oprocentowaną poduszką ratunkową”. Od kwoty, którą wykorzysta, płaci odsetki. Stosunkowo niemałe w skali roku. Jeżeli prowadziłaby działalność gospodarczą, działała na własny rachunek – może by na tym skorzystała. Jest to pewien sposób na zapewnienie sobie płynności finansowej, gdy oczekuje się na płatność faktury, a w tym momencie czeka już kolejna inwestycja i trzeba sięgnąć po dodatkowe środki. Zlecenie, które da zysk i pokryje z nawiązką chwilowy koszt kredytu. Jeśli jednak ona wydaje takie pieniądze na kolację w restauracji albo mały szoping w galerii, to sorry. Zmartwię Cię, ale to nie jest inwestycja zwrotna. Pozyskiwania kapitału dla firmy zresztą nie ma co porównywać do finansów domowych. Gdy wpłynie jej stała pensja na konto, pokryje tysiąc na minusie, ale będzie go brakować w następnym miesiącu. Chyba, że w kolejnym miesiącu przeżyje z kwotą o tysiąc mniejszą…
- Karta kredytowa – ulubione „koło ratunkowe” sprzedawców banków. W pewnym sensie fajnie ją mieć. Ja też posiadam. Jednak mnie ona nie służy w celach kredytowych 🙂 Dokonuję nią płatności na odległość bądź używam przy większych zakupach, ale pieniądze na dany zakup mam cały czas na koncie. Korzystam z darmowego kredytu na karcie, ponieważ posiadam pieniądze na jej całkowitą spłatę w terminie (gdy on wypada). Jaki z tego pożytek? Taki, że jeżeli wydaję roczny limit – nie płacę opłaty rocznej. Spłacam kwotę całkowitą, więc nie płacę odsetek. W tym czasie pieniądze mogą na mnie pracować. Ale tylko przez okres darmowego kredytu zwanego „grace period”. Natomiast zapożyczanie się na karcie i późniejsze jej częściowe spłacanie lub tylko w kwotach minimalnych – jest drogie i bardzo zwodnicze.
- Pożyczka w banku – rozwiązanie drogie, skazane na mozolne spłacanie, ale w sumie lepsze dla niezdyscyplinowanych niż dwa poprzednie. Tamte długi można mieć latami, spłacając tylko same odsetki. Tutaj, co miesiąc tego ubywa. Jednak – coś za coś. Pożycza raz, a spłaca o 20 czy 30% procent więcej (w zależności od oferty: prowizji, marży, okresu spłaty itp.). To jakby 1/3 jej wakacji pofrunęła własnie bezpowrotnie do portfela prezesa banku. Zachęcające… Zwłaszcza dla takiej Agnieszki, której już teraz brakuje do wypłaty. Jej sytuacja na pewno dzięki temu się nie poprawi. Chyba, że w końcu, dzięki temu, nauczy się oszczędzać…Osobiście znam osoby, które posiłkowały się kredytami np. pożyczkami hipotecznymi (pod zastaw nieruchomości) na rozwinięcie działalności. Były do tego świetnie przygotowane – rzetelny biznesplan, plan marketingowy itd. Ryzyko było, ale zminimalizowane. Inwestycje się powiodły i kredyty zostały szybko spłacone – przed czasem. Koszty zwróciły się z nawiązką. Jednak to były inwestycje, nie konsumpcja.
- Chwilówki – co powiem? O zgrozo…To naprawdę opcja dla desperatów. I co smutniejsze…dla bogatych desperatów, których chyba jednak się nie znajdzie. Ja wiem…wszystko dla ludzi, ale Amber Gold też był dla ludzi…Zajrzałam do wyszukiwarki najtańszych chwilówek. Przykładowo 1000 zł na 30 dni. Tak – trzeba całość oddać w takim właśnie terminie. Super – nie ma opłat za wniosek, nie ma prowizji. Za to opłata za przedłużenie spłaty o 7 dni – 160 zł. W formularzu informacyjnym taki oto zapis: 0% przy terminowej spłacie. 1410.33% przy naruszeniu warunków umowy – czyli roczne oprocentowanie rzeczywiste, w przypadku niespłacenia całości w terminie. Szczęka mi opadła, uderzyła o podłogę a oczy wyszły mi ze zdumienia! W innej ofercie – reprezentowana pierwsza pożyczka na kwotę 2500 zł na okres 3 mc – do spłaty 3103,25 (z prowizją 603,25). Rzeczywiste oprocentowanie 238,17%. Zabijcie mnie, ale dalej już nawet nie będę szukać. Trzeba być milionerem żeby takie koszty ponosić. Dziękuję.
Załataj dziurę domowymi sposobami
To jest naprawdę najlepsze i najtańsze rozwiązanie. Jeżeli moja Agnieszka dalej uważa, że nie stać ją na oszczędzanie, a stać ją na kredyty – to odsyłam do przeczytania tego wpisu jeszcze raz.
Pomyśl. Jeśli Cię nie stać na kredyty – to popłyniesz na szerokie wody zadłużenia z wodospadem wielkim jak Niagara. Jeśli stać Cię na kredyty – to tym bardziej stać Cię na oszczędzanie. Stać Cię na brak dziury w domowym budżecie.
Chcesz wakacje na kredyt? Czemu nie? Zrób sobie pożyczkę jeszcze dzisiaj i wpłacaj „ratę” na konto oszczędnościowe. Zapewniam Cię, że gdy wrócisz z tego wymarzonego urlopu, będziesz z siebie dumna. Będziesz wolna od spłat, których pewnie byś nie uniknęła do Bożego Narodzenia.
Zaplanuj swój budżet świadomie i oszczędzaj. Spisuj wydatki, zbieraj paragony przez minimum 2-3 miesiące. Wtedy będziesz mieć czarno na białym – gdzie uciekają Ci pieniądze i jak można ujarzmić wydatki. Sama dojdziesz do wniosku – czy Twoje dochody faktycznie są za małe i musisz pomyśleć o ich zwiększeniu (zajrzyj do wpisu 10-sposobow-na-to-jak-dorobic-po-godzinach) czy zwyczajnie posiadasz pożeracze kasy, z których nie zdajesz sobie sprawy. Potrzebna jest motywacja do tych działań (o tym pisałam ostatnio (jak-zmotywowac-rodzine-do-oszczedzania).
Wierz mi, że gdy dostrzeżesz korzyści z racjonalnego wydawania pieniędzy, wejdziesz na drogę, z której nie będziesz chciała zawracać. Zachęcam Cię do zapoznania się z zakładką mojego bloga o oszczędzaniu. O budżecie domowym będę pisać na pewno w najbliższej przyszłości, więc zapraszam Cię serdecznie.
Mam nadzieję, że ten wpis, choć trochę ułatwi Ci życie. Dziękuję za Twój czas spędzony na moim blogu. Jeśli uważasz go za przydatny dla Ciebie lub kogoś innego – polub, udostępnij, przekaż dalej. Dodaj moją stronę na Facebooku do ulubionych – by być na bieżąco. Zapisz się na otrzymywanie nowych postów przez maila. Będzie mi bardzo miło – im więcej osób, tym weselej 🙂
Do dzieła!
Diana
P.S. Nie zapomnij o Tym, o czym przeczytałaś – spłać swoją ratę jeszcze w tym miesiącu 🙂
foto: Diana Litwin-Dolezińska
6 komentarzy
Kredyt tylko na inwestycje , żadna zachcianka nie jest warta , stresu i wiszącej nad nami kwoty zadłużenia. Pozdrawiam
I do tego wszystkiego Justyno – niepotrzebnej straty kasy na opłaty bankowe 😉 inwestycje to już inna bajka!
Niestety plagą obecnych czasów jest nieroztropność młodych jak i zarówno dorosłych w kontrolowaniu swojego budżetu finansowego. Nie mniej, warto zauważyć, że jeśli już sytuacja zmusza nas do podjęcia kredytu niech to będzie kredyt skrupulatnie wybrany – i co najważniejsze umowa kredytowa dokładnie przeczytana.
Zgadzam się, że kredyt powinien być skrupulatnie wybrany, o tym też pojawi się osobny wpis. Natomiast nie jest dobrze, jeśli jest brany w sposób nieprzemyślany i pod wpływem sytuacji. Kredyty są dla ludzi, jak najbardziej. Nie są jednak dobrym sposobem na szybką łatkę w budżecie, zwłaszcza jeśli są z przeznaczeniem na typowe „przejedzenie”
Ja dziurę w budżecie uzupełniam zawsze oszczędnościami, nie mam nie wydaje 🙂
No właśnie Aleksandro 🙂 I o to chodzi!