4,K
Sposoby na oszczędzanie. Kilka prostych wskazówek ułatwiających życie.
Planowanie domowego budżetu.
Wiem, że siedzenie z tzw. ołówkiem w ręku nie jest ciekawe dla wszystkich. Jak bardzo jednak jest ono pomocne, wiedzą to Ci, którzy to robią bo lubią lub Ci co muszą. Nawet bardzo podstawowe rozpisanie tego, co nas czeka “po wypłacie”, daje nam jasne rozeznanie w temacie. Osobiście jestem wzrokowcem i wiem, że bez takiego twardego podziału co i na co – czarno na białym – pieniądze przeciekają mi przez palce.
- Po pierwsze – z góry wiem ile będę musiała wydać i na co (o zapisanych rachunkach raczej się nie zapomni). Wiem ile przeznaczę na zakupy pierwszej potrzeby, na planowane zakupy, a ile na tzw. wydatki pod wpływem impulsu. Wtedy idąc np. do galerii, wiem na ile mogę sobie pozwolić. Mam świadomość tego ile wynosi mój budżet zakupowy. Osobiście uwielbiam zakupy, jak chyba większość kobiet. Nie cierpię jednak uczucia żalu po powrocie do domu kiedy się myśli – “chyba przesadziłam z tymi ciuchami, wydałam masakrycznie za wiele i co teraz? Chciałam kupić buty a kupiłam dodatkowo 10 innych rzeczy. Miałam wydać 200 zł a wydałam 500 zł” Dawno temu zdarzyło mi się to parę razy w życiu, zanim zaczęłam świadome rozdzielanie pieniędzy na kupki. Teraz wiem, że nie mogę więcej niż tyle i tyle, bo tak to wynika z mojego budżetu i tego się trzymam.
- Po drugie – zaplanowany budżet obejmuje daną kwotę przeznaczoną na wydatki żywieniowe – to mobilizuje do tego by się w nim zmieścić – szukać promocji, okazji cenowych itd. O zakupach pisałam tutaj i tu. W ten sposób nie kupuje też za dużo czy niepotrzebnie. Wiedząc, że w tym tygodniu będę robić zakupy na tyle i tyle, układam sobie w głowie jakiś podstawowy jadłospis – na zasadzie: to do tego a to do tego- żeby nagle po dwóch dniach nie okazało się, że nie ma z czego obiadu zrobić. Z drugiej strony osobiście uważam, że obiad można prawie z każdego dostępnego domowego asortymentu wymyślić, ale lepiej to wcześniej planować.
- Po trzecie – kolejność rozpisania kupek – najpierw niezbędne opłaty (rachunki, czynsz, ewentualne kredyty), potem niezbędne zakupy do domu przewidziane na daną kwotę (jedzenie, chemia itp.). Dopiero resztę dzielę na rzeczy w danym miesiącu, które muszę kupić, bo są niezbędnie potrzebne (np. nowe buty, książka, dentysta itd.). To co zostaje powinno być podzielone na tzw. nadwyżki finansowe (pieniądze na czarną godzinę lub nieprzewidziane wydatki); pieniądze na kupkę “nie do ruszenia” w celu oszczędzania/inwestowania i dopiero na końcu wolne środki na jakieś wydatki ekstra tzw. przyjemności. To jest mój “plan idealny”, do którego doszłam sama poprzez metodę prób i błędów. Zawsze staram się dążyć do jego realizacji. Czasami mogą się zdarzyć czynniki zewnętrzne, które go niestety zaburzą. Ważne jednak by samemu się pilnować i starać się osiągać cel.
2. Posiadanie kilku kont
Można pomyśleć, że to dla bogatych albo dla rozrzutnych? Nic bardziej mylnego. Mój sposób był zawsze łatwy i darmowy. Posiadam darmowe konto rozliczeniowe, na które wpływają pieniądze. Stąd kieruję pieniądze na poszczególne konta oszczędnościowe (darmowe przelewy internetowe i bezpłatne konta, nic mnie to nie kosztuje) nazwane po swojemu, aby wiedzieć jakie jest ich przeznaczenie. Mnie zawsze bardzo pomagało takie dzielenie pieniędzy na kupki: opłaty, nadwyżki, zakupy itp. Tak jak rozpisuje swój plan finansowy na kartce, tak przerzucam go potem na moje konta skarbonki. Po pierwsze: patrząc na konta, to widzę, jaka kwota się na nich znajduje. Po drugie konta oszczędnościowe są zawsze jakoś oprocentowane. Jest to oprocentowanie zmiennie, z kapitalizacją miesięczną (czyli odsetki Bank mi dopisuje co miesiąc), zazwyczaj stosunkowo niewielkie – ale zawsze to coś. Plusem jest to, że mogę tam przelewać dowolną kwotę, w dowolnym momencie i w dowolnym ją zabrać. Odsetki na koniec miesiąca obliczane są od każdej kwoty i za każdy (nawet jeden) dzień. Załóżmy, że pensja wpływa pierwszego. Wiem, że niektóre opłaty muszę zrobić od razu, ale też wiem, że są takie rachunki gdzie termin zapłaty wypada za np. 2-3 tyg. Wtedy przelewam te pieniądze na kupkę “opłaty”, gdzie sobie czekają na swój termin. W zależności od kwoty i oprocentowania na koniec miesiąca mam dopisywane odsetki – np. 2, 3 czy 5 zł. Może nie jest to wiele, ale jednak mam zarobiony “jakiś grosz” za to, że nie trzymałam tych pieniędzy na zwykłym koncie i za to, że nie przelałam ich znacznie przed terminem płatności. W skali roku można uzbierać konkretną kwotę.
3. Korzystanie z karty kredytowej
Może się tylko wydawać, że jest rozrzutne. Jeżeli odpowiednio się z niej korzysta-można na tym zarobić. Załóżmy, że właśnie dostałam wypłatę. Zrobiłam swój plan wydatków. Pieniądze podzieliłam na kupki i wysłałam je na ich miejsce tymczasowego pobytu – na konta oszczędnościowe. Zastanawiam się, za które planowane wydatki będę w stanie zapłacić kartą zamiast gotówką (paliwo na stacji, zakupy w sklepach, zakupy przez internet itd.). Teraz załóżmy, że jadę na zakupy i zamiast zapłacić z mojej kupki zakupowej 200 zł – płacę kartą kredytową. W tym momencie bank udziela mi darmowego kredytu. Dlaczego? Bo gdy przychodzi termin spłaty karty – ja mam pieniądze na skarbonce na jej spłatę. Spłacam ją całkowicie, więc nie ma odsetek. Jak na tym zarobiłam? Moje (tutaj przykładowe) 200 zł leżało sobie spokojnie na koncie oszczędnościowym i procentowało (przez czas zależny od momentu kiedy zrobiłam zakupy, a kiedy wychodzi termin spłaty karty. Każda karta ma swój okres rozliczeniowy). Korzystam aktywnie z karty cały rok (trzeba wykonać operacje płatnicze na daną kwotę w skali roku), więc nie płacę za jej utrzymanie. Można pomyśleć – no dobra, Ty zarobiłaś na tym parę złotych nie wydając ich od razu, ale co ma z tego Bank? Czemu udziela darmowego kredytu na karcie? Po pierwsze – mogą zakładać, że nie spłacisz kwoty całkowitej i wtedy zaczną naliczać się odsetki. Po drugie mogą liczyć na to, że nie wydasz danej kwoty w ciągu roku i wtedy naliczą opłatę roczną. Po trzecie, jeśli nie płacisz żadnych odsetek, uda ci się wydać daną kwotę roczną i nie zapłacisz przez to za kartę, to Bank i tak zarobi na swój sposób, ale nie na Tobie. Bank pobiera prowizję, od każdej Twojej płatności kartą tzw. opłata interchange. Jako zwykli konsumenci nie jesteśmy ich świadomi, bo ponoszą ją operatorzy posługujący się terminalami płatniczymi. Tak więc pozostaje wilk syty i owca cała.
Wszystkie powyżej podane sposoby są przeze mnie stosowane od wielu lat. W moim przypadku są bardzo pomocne i za każdym razem skuteczne. Ciekawa jestem czy Wy macie jakieś swoje inne sposoby.
Dziękuję za spędzony ze mną czas. Zapraszam na kolejne materiały. Jeśli Cię zainteresował ten post możesz go polubić, udostępnić na Facebooku lub skomentować.
Diana
Podobne:
Kończąc tym akcentem dziękuję Ci bardzo za zapoznanie się z moim postem. Jeżeli Ci się on spodobał, polub go i dołącz do mojej strony na Facebooku. Będziesz na bieżąco. Możesz również dać komentarz pod postem lub napisać wiadomość w zakładce – Kontakt. Zapraszam również na kolejne materiały. – See more at: https://www.pieniadzjestkobieta.pl/search/label/Oszcz%C4%99dzanie#sthash.3tqynPta.dpuf
Kończąc tym akcentem dziękuję Ci bardzo za zapoznanie się z moim postem. Jeżeli Ci się on spodobał, polub go i dołącz do mojej strony na Facebooku. Będziesz na bieżąco. Możesz również dać komentarz pod postem lub napisać wiadomość w zakładce – Kontakt. Zapraszam również na kolejne materiały. – See more at: https://www.pieniadzjestkobieta.pl/search/label/Oszcz%C4%99dzanie#sthash.3tqynPta.dpuf