Dzisiaj na blogu historia mojego czytelnika. Tak, czytelnika. Pieniądz jest Kobietą – kieruję głównie do kobiet, ale tematyka bloga jest na tyle szeroka, że Panowie też lubią do mnie zaglądać. I dobrze. Cieszy mnie to. Niełatwo jest opowiedzieć historię swoich porażek i w dodatku podzielić się nią publicznie.
„Czułem się jak Pan życia i śmierci” to idealny opis zachowań, które prowadzą do czeluści problemów finansowych.
Czułem się jak Pan życia i śmierci – pierwsza praca
„Młody, niezwyciężony, po studiach. Sprytny i zaradny, a jakże. Od życia chciałem wszystkiego co najlepsze. Wyjazdy za granicę, samochód. Najpierw były wakacyjne kontrakty za granicą. Pozwalały zarobić w czasie nauki na studencki tryb życia. Towarzyski, luźny czas. Więcej zabawy, mniej nauki. Z tą nie miałem większych problemów. Gdy to wszystko się skończyło, osiągnąłem cel. Pojawił się kolejny – świetna praca, dobrze płatna. Standardu życia chęć podniesienia.
Ze znalezieniem tej pierwszej, nie miałem problemu. W zawodzie, taka jak chciałem. Zarobki odbiegające od marzeń, jak na IT. Jednak od czegoś trzeba było zacząć. W sumie nie miałem na co narzekać. 25 lat i stanowisko w korpo. Garnitur. Biały kołnierzyk. Ja i cały świat do zdobycia.
Pierwsza praca równa się pierwsza pensja. 2500 było co miesiąc na moim koncie. Po 6 miesiącach system bankowy zweryfikował mnie jako klienta stałego. Pewnego. Zaufanego. Wydawać by się mogło – chwilo trwaj! Czułem się jak gość, którego witali z kawką i herbatką na wejściu. Oferty sami składali. Każda jedna oczywiście nie do odrzucenia. A to karta kredytowa na równowartość pensji, a to debet na drugie tyle. Pożyczka na kilkanaście tysięcy. Tu i teraz. W głowie rodziły się potrzeby. Chęć lepszego życia. Wyższego standardu.
Pierwszy kredyt wziąłem na samochód. Kolejny na telewizor, ale trochę więcej żeby mieć. Do tego karta kredytowa. W międzyczasie zacząłem więcej zarabiać. Mogłem zatem żyć lepiej. Przedłużona młodość. Weekendowe imprezy w klubach, wyjazdy za granicę. Niczym się nie martwiłem. Nawet gdy zabrakło na koncie, sięgałem po plastik. I tak beztrosko toczyło się życie, na kupowaniu coraz więcej za coraz więcej pieniędzy z kredytów.
Czułem się jak Pan życia i śmierci – dusząca pętla
Obudziłem się trzy lata później. Z kartą wyczyszczoną do zera i brakiem środków na spłatę choćby kwoty minimalnej. Moje raty przewyższały połowę miesięcznej pensji. A już wtedy zarabiałem ponad 5 tysięcy do ręki. Zostawało na wynajem mieszkania i trochę na jedzenie. Zacząłem się zastanawiać. Jak to się stało, że im więcej zarabiałem, tym mniej miałem kasy. Ocknęło mnie, że jestem tak naprawdę po uszy w szambie. Karta 15 000 na minusie. Pożyczki, nawet nie wiedziałem ile tego wszystkiego mam. Policzyłem. Wyszło, że równowartość około półrocznej pensji.
I to uczucie przerażenia. Wściekłości. Już widziałem przed oczami stojącego nade mną kata z napisem windykacja.
Myślałem – co ja zrobię, przecież zachciało mi się lepiej, więcej, a to wszystko trzeba teraz utrzymać. Pierwsza myśl – wezmę kredyt, żeby to wszystko spłacić. Druga myśl. Nie. Sprzedam samochód. I tak pożera mi za dużo pieniędzy. Zamienię na starsze. Potem zacząłem szukać w internecie.
Zacząłem czytać na tematy, które nigdy mnie nawet nie interesowały. „Jak oszczędzać”, ” Jak wyjść z pętli zadłużenia”. Ja, młody Bóg i z własnej głupoty stałem nad przepaścią finansową. Na szczęście nie byłem typem, który załamuje się na długo.
Wymyśliłem strategię. Wprowadziłem w życie. Pomogła mi w tym wiedza z internetu. Zamieniłem mieszkanie na kawalerkę, zamieniłem samochód. Zacisnąłem pasa. Znalazłem dodatkowe zlecenie na weekend. Wcześniej nie miałem na to czasu, bo wolne chwile przeznaczałem na kolegów. Byli zszokowani, że ich opuściłem. Nie wiedzieli co mi się stało, nie mogli zrozumieć.
Po wielu miesiącach walki udało się wyzwolić. Nie żałuję niczego, bo miałem fajną młodość. To było super. Jednak drugi raz bym tego nie powtórzył. Nie w takim wykonaniu. Już nie biorę wszystkiego co mi dadzą. Nie tędy droga do raju…”
Autor historii nie chciał podać do wiadomości publicznej swoich danych. Zgodził się, bym to opisała u siebie tylko dlatego, że dzięki takim historiom i informacjom w internecie udało mu się wyjść z kłopotów. Przejrzeć na oczy i zmienić swoje podejście do finansów. Ja od siebie gratuluję serdecznie mu tego sukcesu.
Z Waszej strony liczę na słowa wsparcia dla naszego bohatera 🙂
Zostaw komentarz, polub albo cokolwiek innego.
Diana
Foto: Diana Litwin-Dolezińska
15 komentarzy
Smutne ale zapewne prawdziwe. Płacenie przychodzi łatwo, spłacanie już nie. Ważne, że młody człowiek się nie załamał i sobie z problemem poradził. Historia ku przestrodze. Nic nie dają nam za darmo.
Dobrze, że bohater tego wpisu ocknął się w momencie, kiedy jeszcze był w stanie w miarę bezboleśnie wyjść z problemu spirali zadłużenia. Wielu ludziom to się nie udaje niestety.
Wiem Jacku..niestety to prawda…
Hej, witaj. Postanowiłem że wpadnę do ciebie z rewizytą i tak. Historia jakich wiele, dobrze, że ją publikujesz ku przestrodze.
Jeśli chodzi o „damskie” blogi finansowe to bardzo lubię je czytać i szczególne nie hierarchizuje ich w jakiejś innej kategorii niż blogów kolegów, także będę zaglądał na pewno.
Dzięki Remigiusz za komentarz 🙂 Oczywiście, ja też nie przywiązuję większej wagi do „płci bloga”, że tak powiem 😉 Jeśli mi się któryś blog podoba, albo wpis – to zwyczajnie to nie ma dla mnie znaczenia. Oczywiście wpadaj kiedy tylko chcesz! Ja zapraszam
Podziwiam czytelnika za to, że dał sobie radę. Nie załamał się, nie oskarżał innych za swoje błędy tylko w porę zauważył swój problem i sam dążył do tego, żeby to rozwiązać. Nie ważne, że robił takie błędy, ważne, że przyznał się do nich przed samym sobą i je zwalczył 🙂
Ja również podziwiam taką postawę, a przede wszystkim umiejętność uczenia się na błędach i wyciągania z tego dobrych wnioskow…
Błędy młodości…dobrze opisane ku przestrodze i z nadzieją, że jest zawsze wyjście. Byle szybko się obudzić.
Błędy młodości…kto ich nie miał? 🙂 Oby tylko nie ciągnęły się całe życie…
Historia właściwie które często się potarza dobrze że czytelnik ogarnął się zanim stanął nad przepaścią. Co do tego wiedza finansowa powinna być uczona w szkołach i przedmiotem obowiązkowym. Niestety wiemy jak jest i jak to wygląda po reklamach w tv „kredyt na 5%”:D no i po rynku pożyczek pozabankowych w Polsce system stawia na wyszkolenie ludzi do budowania piramid faraonom a nie żeby Oni sami coś ze sobą zrobili bo to już samodzielne myślenie a to w naszym kraju jest karane a nie polecane ale chyba to się zmienia na lepsze:) trochę pofilozofowałem…
Tak Michał też mam wrazenie, że to się powoli zmienia. Na całe szczescie 🙂 Chociaż badania wciąż są kiepskie…nadal lubimy żyć na kredyt i większość społeczeństwa nie oszczędza
Ja ostatnio zauważyłem taką prawidłowość. Kilka lat temu, gdy byliśmy „zieloną wyspą”, a lokaty sięgały 7% mieliśmy ofensywę lokat. Następnie było Amber Gold. Potem kredyty, chwilówki, a obecnie porady prawne dla zadłużonych…
Historia podobna to innych, ale każda następna to kolejna przestroga.
Łukasz, „tani kredyt” to okazja, „tania lokata” to żaden zarobek 😉
Witam,
Miałem podobną przygodę, którą opisałem na mojej stronie http://www.ibogatyiszczesliwy.pl Może komuś i moja historia da do myślenia i pomoże w trudnych chwilach. Ja ocknąłem się z tego w ostatnim momencie bo przez długi mogłem rozbić swoją rodzinę i skończyć w AA. Teraz spłacam długi, pracuje 4 x tyle co wcześniej i mam rodzinę. Jest jeden najważniejszy pozytyw z tej całej historii, poznałem coś bezcennego, wiedze na temat edukacji finansowej. Nie uczą tego w szkole i w większości domów a banki to wykorzystują. Pozdrawiam wszystkich walczących z długami oraz autorkę bloga.
Marcin
Dziękuję Marcinie za Twój komentarz. Zgadzam się z Tobą w pełni. Brak wiedzy w temacie finansów osobistych może słono kosztować …Walka z długami zazwyczaj jest trudna i kosztowna. Takie czasy, że łatwo o pokusę. Gratuluję wyciagnietych wniosków i samozaparcia! Nauka z takich tarapatów zapewne pozostanie bezcenna 🙂 Również pozdrawiam!