Fundusz awaryjny jest świetnym rozwiązaniem dla każdego domowego budżetu. Stanowi filar, który ochroni dom przed niejednym “trzęsieniem ziemi”. Pytanie – czy ty masz go już u siebie?
Co najczęściej zniechęca ludzi do planowania budżetu domowego?
Brak możliwości jego realizacji. Brak skuteczności.
Na papierze planuje się super. Wszystko wygląda elegancko. A potem przychodzi życie i robi z naszymi planami co tylko chce. Zwłaszcza finansowymi. I po co komu idealne plany, których nie da się zrealizować? Bo jak to w życiu bywa, jest w kratkę. I często wypada coś niespodziewanego. A najczęściej to nawet kilka rzeczy w jednym czasie. A to samochód się popsuje. To znowu zdrowie podszwankuje. Tak mniej więcej właśnie u mnie zaczął się ten rok, o czym pisałam wam tutaj Co tam ciekawego zadziało się u PJK.
No różnych awarii można się spodziewać. Ale żadnej nie można wcześniej zaplanować. I co? Klops z tego całego planowania i oszczędzania. Wydatki nieprzewidziane i nieujęte wcześniej w budżecie, mogą stanowić trzęsienie ziemi, dzięki którym dom zadrży w posadach. Co robić?
No powiesz, że nie da się wszystkiego przewidzieć. Takie jest życie. No i racja. Takie właśnie jest. Czy jednak z tego powodu warto rezygnować z kontrolowania finansów? Z planowanie budżetu? Na pewno nie!
Jest jeden sposób, który pozwoli ci stworzyć pewną tarczę ochronną dla swojego budżetu. Skoro wiesz, że “awarie” chodzą po ludziach, to znaczy, że choć trochę można się na to przygotować. I stworzyć sobie tzw. fundusz awaryjny.
Fundusz awaryjny – pieniądze na “czarną godzinę”
Stworzenie funduszu na w razie “W” powinna być pierwszą czynnością każdej osoby, która jest już w stanie zarabiać swoje własne pieniądze. Pewnie, że student, który wynajmuje kącik u kogoś w mieszkaniu, może się jeszcze nie przejmować popsutą pralką czy awarią pieca. Zawsze może poprosić o pomoc właściciela lokalu. Ale w momencie, gdy idziesz całkiem na swoje, to twoja awaria jest tylko i wyłącznie twoim problemem.
Twoja płynność finansowa też jest tylko i wyłącznie twoim zmartwieniem, czy całej waszej rodziny. Każdy z nas powinien to brać pod uwagę. Nie mówi się o tym w tych kategoriach. Płynność finansowa kojarzy się nam raczej z firmami, bo one też mają problem z jej utrzymaniem. Powód jest prosty. Nie zawsze dbają o bufory bezpieczeństwa finansowego. Choć akurat w firmach to dużo bardziej złożony proces niż w samym budżecie domowym.
Dlatego odłóż pierwsze 1000 zł i stwórz swój własny fundusz awaryjny. Potem możesz go stopniowo zwiększać, jeśli tak uznasz za stosowne. To będzie twoje koło ratunkowe w razie nagłych i nieprzewidzianych sytuacji życiowych. Dawniej nasze babcie mówiły na to “czarna godzina”. Co prawda fundusz awaryjny nie do końca jest zabezpieczeniem na ciężkie czasy (jak utrata dochodu itp.), ale na pewno stanowi bufor bezpieczeństwa przy awarii samochodu, pralki, lodówki, czy nagłym bólu zęba. Domyślam się, że jak kogoś ostro boli ząb, to nie będzie planował wizyty u dentysty “na kiedyś”. Tylko popędzi do pierwszego możliwego stomatologa i to nawet w środku nocy, oczywiście nie zważając na koszta.
Fundusz awaryjny to nie oszczędności na planowane wydatki
Pamiętaj, że to nie są pieniądze na wakacje. Je można zaplanować wcześniej. Ani na zakupy, które mają poprawić humor. Te powinno ująć się wcześniej w budżecie. Remont mieszkania też się nie podepnie pod fundusz awaryjny, bo do tego przygotowujemy się na spokojnie. Chyba że mowa o pękniętej rurze w ścianie i zalanej łazience. To akurat jest czymś nieprzewidzianym.
Osobiście trzymam się bardzo mocno tej zasady. Pieniądze te traktuję tak, jakby ich zupełnie nie było. Nie ma takiej możliwości, aby ewentualnie zostały wykorzystane niezgodnie ze swoim przeznaczeniem.
Dzięki temu wiem, że gdy wydarzy się w moim życiu taka prawdziwa awaria, będę mogła sięgnąć po swoje koło ratunkowe. Fundusz awaryjny oznacza brak konieczności burzenia całego planu finansowego w danym miesiącu. Lub co gorsza – to brak konieczności sięgania po nagłą pożyczkę!
Gdzie przechowywać fundusz awaryjny
Ja przechowuję swój fundusz awaryjny na koncie oszczędnościowym. Uważam, że jest to najlepsze miejsce dla takich środków.
Po pierwsze – pieniądze cały czas pracują, gdy nie trzeba z nich korzystać.
Po drugie – są na koncie stworzonym w takim celu. Dzięki temu nie ma możliwości, aby “pomyliły się” z innymi pieniędzmi. ROR zupełnie odpada.
Po trzecie – są w miarę łatwo dostępne. Wystarczy zrobić przelew, gdy zajdzie taka potrzeba. W przypadku tych środków nie sprawdza się lokata, którą zakłada się na określony czas. A jak wiadomo – zdarzeń losowych nie można przewidzieć, więc i pieniądze lepiej mieć w formie bardziej “podręcznej”.
Na początku warto zbudować sobie fundusz awaryjny w wysokości 1 000 zł. Ja staram się mieć go na poziomie od 2 000 do 3 000 zł. Gdy jestem zmuszona wykorzystać jego część, to potem robię wszystko, aby go jak najszybciej odbudować (do wcześniejszego poziomu).
Jak dla mnie i mojej rodziny, taka kwota odłożona na typowy fundusz awaryjny, wydaje się w zupełności wystarczająca 🙂 A ty co sądzisz o posiadaniu takiego zabezpieczenia?
Polub, jeżeli Ci się spodobało. Udostępnij dalej, to daje mi motywację 🙂
Zapraszam Cię na mojego Facebooka – tutaj
oraz do grupy wsparcia – Finanse w świecie Kobiet
Na mój profil na Instagramie, gdzie wrzucam zdjęcia bardziej od kuchni – tutaj
a także blogowego newslettera, do którego dokładam gratis – tutaj
Pozdrawiam gorąco!
Diana