Dlaczego kupujemy? Czy zakupy to czysta przyjemność? Tak przynajmniej wpajają nam cały czas media. Przed oczami mamy wizerunek ludzi szczęśliwych, bo mających wszystko i ciągle coś kupujących.
Kobiety muszą kochać zakupy?
A kobiety? No my to już całkiem tylko do zakupów jesteśmy stworzone. Wszędzie tak mówią, piszą i twierdzą. Budzi się więc mechanizm: kupowanie=posiadanie=szczęście.
Tylko czy rzeczywiście to prawda, że kupowanie daje nam takie szczęście? Niektórzy faktycznie to lubią i traktują jako sposób na relaks. Ja to rozumiem, bo sama kiedyś tak pojmowałam zakupy. Robiłam je dla przyjemności i traktowałam jak formę rozrywki. Na szczęście nigdy nie było ze mną aż tak źle, żebym nie umiała się ograniczyć w kosztach.
Jednak czułam się “typową kobietą”, więc wspaniale sprawdzał się u mnie ten mechanizm – kupuję torebkę – no przecież ona taka uroczaaa…. to nic, że nasta w kolekcji. A jak nowa torebka, to i nowe buty przecież muszą być. A jak już wyszukałam buty, to ruszałam szukać do nich sukienki. No… więc ten teges… tak to mniej więcej działało.
A teraz nie zgadzam się na to.
Obecnie do rzadkości należy u mnie wybieranie się na typowy szoping w celach rekreacyjnych 😉 Moje podejście do zakupów uległo znacznej zmianie. Lepsze poznanie siebie, swoich potrzeb i trików sprzedawców, uświadomiły mi, że ta niby przyjemność, była raczej złudna i wykreowana przez obraz “szczęśliwej, bo często kupującej kobiety.” Uwierzyłam w przekonanie, które wcale nie było moje, ale innego wtedy jeszcze nie miałam.
Rynek telewizyjnych reklam w Polsce liczony jest w miliardach złotych! Nie ma się więc co dziwić, że uznajemy reklamy za naturalny przekaz kształtujący naszą świadomość.
My ludzie z natury to nie jesteśmy racjonalni. Rządzą nami emocje, więc warto patrzeć na zakupy pod kątem psychologicznym. Dlatego ekonomia to nie jest tylko matematyka i cyferki. To też psychologia.
No bo po co mi była kolekcja tych wszystkich nieprzemyślanych zakupów? Kupowanie nastej niepotrzebnej rzeczy, do której kupowałam kolejna X rzecz do szafy i tak już pękającej w szwach?
Dlaczego kupujemy rzeczy, których nie potrzebujemy?
- Zakupy dobre na stres – miałaś kiepski dzień, coś ci nie wyszło, albo chcesz zapomnieć o problemach? Wpadnięcie do galerii na kilka godzin na pewno pozwoli ci się zrelaksować. Gdy sobie coś kupisz fajnego, dasz sobie nagrodę i wynagrodzisz sobie cały stres.
- Chcesz się pokazać – każda okazja jest dobra, żeby była impulsem do zakupów. W końcu zawsze musisz wyglądać super, a żeby tak było, musisz ciągle coś kupować nowego.
- Nie masz listy zakupów – bez listy chodzisz jak dziecko we mgle. Nie wiesz dokładnie, czego potrzebujesz, więc bierzesz wszystko, co tylko wpadnie ci w ręce…albo co podsunie ci sklep. A nawet jak zrobisz listę, to niekoniecznie ściśle się jej trzymasz, więc ulegasz zakupowym impulsom.
- Nie planujesz budżetu domowego – nie planujesz swoich finansów, więc nie wiesz ile i na co możesz albo powinnaś wydać. Panuje tu wolność i dowolność, dopóki nie skończą się pieniądze na koncie.
- Poczucie ważności – czujesz się lepsza, ładniejsza i po prostu super, bo właśnie mogłaś sobie kupić największy hit sezonu i nie ważne, jaką za to zapłaciłaś cenę.
- Szukasz uznania społecznego – skoro inni to mają, to ja też muszę. Co inni sobie o mnie pomyślą, jak ja będę inna?
- Szukasz wygody – jak to mówią, potrzeba matką wynalazków. Jesteśmy z natury leniwi i lubimy sobie ułatwiać życie. Dzięki tej naszej małej słabości powstały wszystkie wynalazki i wciąż firmy prześcigają się w tworzeniu nowych rozwiązań, które sprawią, że nasze życie będzie łatwiejsze, prostsze, lepiej zorganizowane.
- Chcesz poczuć radość – w końcu “pieniądze szczęścia nie dają, dopiero zakupy”
- Jakość życia – przedmioty sprawiają, że czujesz się lepiej i myślisz, że przez to jakość twojego życia jest coraz lepsza. A jeśli uda ci się coś kupić w ofercie specjalnej, no nic tylko krzyczeć z radości, no bo przecież taaaka była promocja, że żal było nie brać! Taaaka oferta przecież nie do odrzucenia!
Co mnie pomaga robić bardziej przemyślane zakupy?
Podejmowanie nieprzemyślanych decyzji zakupowych może prowadzić do niestabilnej sytuacji finansowej. Pół biedy, kiedy mieścimy się jeszcze w kwotach, którymi dysponujemy. Gorzej, kiedy zapędzamy się w pętle konsumpcjonizmu do tego stopnia, że zaczynamy z tego powodu popadać w niekontrolowane długi.
Dlaczego kupujmy tyle rzeczy? Jak mieć na to wpływ?
“Dlaczego kupuję rzeczy, których nie potrzebuję? Czy faktycznie one zaspokajają te wszystkie moje powyższe potrzeby? Czy dają mi one na tyle szczęścia i radości, że nigdy nie będę się przejmowała brakiem oszczędności na godzinę W, brakiem pieniędzy na spełnianie swoich prawdziwych wielkich marzeń? Czy dojdę w ten sposób kiedykolwiek do momentu, w którym sobie powiem – teraz to mam już wszystko i naprawdę nie potrzebuję już nic?”
Takie zaczęłam sobie pytania w pewnym momencie zadawać. Przecież w podróż zabieram maksymalnie dwie walizki i to właśnie w nich jest to wszystko, czego niezbędnie potrzebuję. Po co mi więc aż tyle tego w domu?
Głębsza analiza tego procesu, pozwoliła mi zacząć robić zakupy w bardziej przemyślany sposób. Wiadomo-jestem człowiekiem i jestem podatna na impulsy i emocje. Trudno to zlikwidować, ale można w dużej części się tego nauczyć. I wcale nie chodzi o to, że nie chcę w ogóle wydawać. Po prostu chcę wydawać pieniądze bardziej świadomie – o tym pisałam też tutaj: idziesz-na-zakupy-sztuczki-marketingowe oraz tutaj: ruszamy-na-wyprzedaze.
I od pewnego momentu zaczęłam stosować te metody. U mnie się sprawdzają 🙂
- Trzymam się listy zakupów i planu finansowego na dany miesiąc;
- Planuję rodzaje wydatków i nie przekraczam danego budżetu;
- Gdy mam ochotę kupić coś nieplanowanego, zadaję sobie pytanie – czy to jest mi naprawdę potrzebne i niezbędne? Czasami od razu po tym pytaniu rezygnuję z zakupu 🙂 Jeśli chodzi o droższe rzeczy, których zakupu nie planowałam, daję sobie kilka dni na przemyślenia. Jeśli po tym czasie dalej mam ochotę na dany zakup, to znaczy, że mam faktycznie taką potrzebę.
- Zwracam uwagę na triki marketingowe, fałszywe promocje i różne sztuczki handlowe, o których przeczytasz właśnie w artykułach, do których powyżej załączyłam linki.
Podajcie w komentarzach, co jeszcze można zrobić, by wydawać pieniądze podczas zakupów w bardziej świadomy sposób. Jak myślicie, co jeszcze można dodać do tego zestawienia pod tytułem – Dlaczego kupujemy rzeczy, których nie potrzebujemy?
Dodaj swój komentarz, będzie mi bardzo miło!
Polub, jeżeli Ci się spodobało. Udostępnij dalej, to daje mi motywację
Zapraszam Cię na mojego Facebooka – tutaj
Na mój profil na Instagramie, gdzie wrzucam zdjęcia bardziej od kuchni – tutaj
oraz blogowego newslettera, do którego dokładam gratis – tutaj
Pozdrawiam gorąco!
Diana
25 komentarzy
Trafne uwagi, też ostatnio stosuję i wydaje wyraźnie mniej:)
Nie lubię robić zakupów w galeriach handlowych. Idę tam, gdy naprawdę muszę. Większość załatwiam przez internet. Staram się być świadomym kupującym….ale niestety mam jeszcze sporo do zrobienia w temacie
Chyba nigdy w życiu nie odwiedziłam sklepu w celach relaksacyjnych 😉
Nie lubie zakupów chyba….
Ale kupić coś nieplanowanego mi się zdarza, bo jak już jestem w tej galerii, jak już zrobie po niej setki kilometrów…to kupuję nie na zapas, ale na nierobienie znów tych kilometrów w niedługim czasie…
No dobra jednak mi sie zdarza…nie ubrania, nie buty, nie torebki, nie jedzenie, a milionowe naczynie do zapiekania, albo setna miska…tak, tu poprawiam sobie humor, pomimo tego, że z tymi naczyniami już niedługo spać bedę musiała :/
Zanim coś kupię zapisuję do listy zachcianek. Jeśli mija tydzien, dwa, trzy to znaczy, że chyba jednak faktycznie nie jest to w 100% impulsywny zakup. W ten sposób z listy często eleminuję masę rzeczy, bo “hype” minął i do głosu dochodzi rozsądek.
Bardzo dobre metody. Stosuję dokładnie te same, plus jeszcze jedną: zakupy przez internet. Kupuję tam tylko to, czego potrzebuję, od razu płacę i “wychodzę” 🙂
Kiedyś to była dla mnie kompletna abstrakcja – jak można iść i kupić coś dla samego kupienia. No najbardziej bezsensowna “przypadłość”. Dzisiaj jak mam słaby dzień i idę sobie coś kupić, to aż mi lżej na serduszku xD
Podobno każda kobieta ma chociaż jedną rzecz w swojej szafie, którą kupiła mimo że teoretycznie nie była przekonana, co do niej. Ja się pod tym podpisuję, zdarzyło mi się kupić coś dziwnego, czego nigdy nie ubrałam. To zastanawiające. Może w pewne dni nie powinno się kupować ubrań, tak jak nie powinno się chodzić głodnym do supermarketu :). Pozdrawiam, Mamatywna.
Ja kiedyś miałam manię zakupową.
Teraz baczniej przeglądam rzeczy na swojej liście zakupów.
Czasem zakup rzeczy, których teoretycznie nie chcemy kupić wcale nie jest taki trudny ? Dlaczego? Promocje, dodatkowe produkty w dobrej cenie, atmosfera w sklepie, dobra obsługa klienta, marketing. Jest wiele zasad, które na nas działają (nawet jeśli je znamy ). Oczywiście nie na każdego i nie w każdej sytuacji. Ja sama znając pewne mechanizmy działania również im ulegam nie raz i nie dwa 🙂
Jeśli robimy zakupy ważne, aby zastanowić się czy dana rzecz jest nam faktycznie potrzebna, czy zaspokoi nasze potrzeby, będzie przydatna. Czasem można też zastąpić tańszym substytutem, który również jest jakościowo dobry. A jak się dobrze zastanowimy to może okazać się, że … podobną rzecz mamy już w domu, więc może wcale nie warto jej kupować. Dobrze wiedzieć, po co przychodzimy do sklepu. Tak, jak piszesz – ważne jest odniesienie do budżetu domowego i to, czy możemy sobie pozwolić na zakup czy nie. Wymaga to od nas samozaparcia, bo czasem łatwo “ulec” 🙂
Wiele tych powodów 🙂
Ja z reguły kupuję to, czego potrzebuję lub to, co mi się podoba, a że podoba mi się niewiele, albo podoba mi się to, czego zupełnie nie potrzebuję, to nie mam za dużego problemu. 😉 Do sklepu staram się iść z listą zakupów. A wczoraj poszłam zobaczyć, co ciekawego jest na wyprzedażach, wyszłam obładowana, ale parę miesięcy (nie licząc okresu świątecznego) nie byłam w galerii, to sobie pozwoliłam zaszaleć. 😉
Ja mam teraz podobnie jeśli chodzi chodzi o ubrania – wybieram się raz a dobrze i kupuję co potrzeba 🙂
Nie potrafię nic dodać do Twojej listy, bo ja po prostu nigdy nie miałam takiego problemu. Od zawsze nie cierpię zakupów. Robię wszystko, żeby ich nie robić, nie sprawiają mi żadnej przyjemności.
Dlatego bardzo się cieszę z tego, że można dzisiaj tak łatwo kupować przez Internet. Zdarzyło i się już nawet kupować buty.
Jednak jeśli już muszę, bo przecież muszę się czasem wybrać do sklepu, to idę zawsze z listą i ściśle się jej trzymam i najlepiej, jeśli akurat nikt nie wprowadzał zmian w rozmieszczeniu towaru na półkach. Wtedy nie muszę niepotrzebnie kluczyć 🙂 Mam też, jak piszesz, zaplanowany budżet na dany miesiąc, bo mając dzieci nie da się po prostu inaczej.
Czasem jednak człowiek musi sobie zrobić jakąś przyjemność. Dla mnie to wizyta w księgarni, albo pierścionek. Uwielbiam je, ale kupuję taniochę, nie potrzebuję markowych, wystrzałowych, modnych. Kupuję te, które mi się po prostu podobają i są na moją kieszeń. Bo i tak wciąż je gubię 🙂 Tyle z mojej strony.
Bardzo dziękuję Magdaleno za tak ciekawy komentarz i gratuluję bardzo racjonalnego podejścia do kwestii zakupów 🙂
Miałam taką sytuację w grudniu i nadal nie wiem, czy mój zakup był “mądry”. Tzn. finansowo – bardzo. Potrzebowałam spodni (bardzo), byłam gotowa dać za nie, jeśli będą cudne – do 200 zł, jeśli “zwykłe” – do 70-80 zł, bo po prostu do pracy. Likwidują u nas w mieście Cubus i były mega obniżki… Kupując pięć par płaciło się 100 zł. I cóż, wybrałam cztery pary oraz piąty dres. Póki co jestem z dwóch par i dresu bardzo zadowolona, akuratne na zimę do pracy, pozostałej dwójki jeszcze nie włożyłam, ciągle się zastanawiam czy dobrze zrobiłam, ale kupując np. trzy pary zapłaciłabym dużo więcej… 😉
Klaudia z jednej strony kupiłaś może i niepotrzebne rzeczy, ale z drugiej – kto by nie skorzystał z takiej okazji?! Pięć par za 100 zl ?!:) i tak miałaś potrzebę tego zakupu. Te pieniądze byś wydała tak czy siak, a zrobiłaś to w wyjątkowo okazyjny sposób, więc tutaj nie ma co żałować :))
Ja kiedyś też bardzo lubiłam się “odstresować” podczas zakupów, ale coś mi się stało i chyba już to minęło. Lubię czasem zaglądnąc do sklepów. Pooglądam, podotykam, nawet przymierzę, ale 10 razy pomyślę zanim kupię. Ale co do jedzenia … Wiesz, że lubię hobbystycznie gotować i nie dla mnie listy zakupów spożywczych 🙂 Tutaj wolę podejść do mojego osiedlowego marketu, który ma doskonałe ceny (porównywałam z dużymi hipermarketami) i codziennie kupić to co mi potrzebne 🙂 i co akurat zamarzy mi się ugotować 😀
Hobbystyczne gotowanie to zupełnie inna bajka 🙂 Pasja ma już inny wymiar Basiu 😉
Nigdy nie byłam jakąś przesadnie lubiącą zakupy kobietą. Zawsze robiłam je bardziej z konieczności niż dla przyjemności czy relaksu. Ale też miałam taki okres w życiu, kiedy kupowałam trochę za dużo wszystkiego, bo przecież się przyda, będzie potrzebne, kiedyś z tego skorzystam. Kończyło się jak zwykle nie korzystałam. Dziś doceniam listy, które pomagają mi robić zakupy rzeczy, które są mi realnie potrzebne, a nie że wydają mi się takimi, albo kupię, bo ktoś kupił i zachwala. I udało mi się bardzo ograniczyć i wydatki i całą stertę niepotrzebnych rzeczy. 🙂
Brawo Milena! I o to chodzi, że wcale nie jest prawdą, że jak jest się kobietą, to trzeba kochać zakupy i tylko namiętne wydawanie nas uszczęśliwia 😉
Lista na zakupy obowiązkowa. Kiedyś papierowa, dziś Listonic (chodzę po sklepie jakbym szukała Pokemonów 😉 Mam listę posiłków, które pojawiają się na naszym stole. Gdy nowa potrawa zyska akceptację domowników, dopisuję ją do listy. Może wydawać się zbyteczna taka lista ale ułatwia ona planowanie posiłków na kolejny tydzień. Nie muszę sięgać do pamięci i kombinować, co będę gotować.
PS. Należę chyba do tej mniejszości kobiet, która nie przepada za wypadami do centrów handlowych. Kupuję, gdy widzę taką potrzebę. Jeśli trafia się jakaś uroczystość – zakupy ubrań zostawiam na ostatnią chwilę – mniej stresu 😉
Alicjo lista zakupów i menu na cały tydzień jest bardzo dobrym pomysłem, który sama propaguję. Może się wydawać, że to zbytek, ale nie jest to prawdą – jest świetną wersją dla “leniwych” (ja jestem kulinarnym leniem ;)) lub zapracowanych osób – siadam raz, wymyślam menu, kupuję raz i mam z głowy – nie kombinuję na bieżąco i co najważniejsze nie latam po 10 razy do sklepu, bo coś mi się przypomni 🙂 Mnie teraz też już szkoda czasu na takie rozrywki w galerii 😉
Znaczy nie jestem sama 🙂
my kobiety (jak już kiedyś pisałam) uwielbiamy kupować to, czego tak naprawdę nie potrzebujemy.
A tak na poważnie, reklamy, które wyskakują już nawet z lodówki, masa chwilówek i zapewnień, że chcemy to mieć, wpływa na naszą podświadomość, zaczynamy zazdrościć sąsiadom, znajomym i chcemy być lepsi, mieć więcej itp. błędne koło.
No właśnie w tym cały problem, że to niestety prawda. Zaczynamy wierzyć, że to wszystko jest nam do szczęścia potrzebne a nawet niezbędne…